Don't look never in eye's
Hej skarby ;* Slowa " Nigdy nie patrz mi sie w oczy " - "Don't look never in eye's" : ) Sa pokierowane w sumie do niczego , jakos mnie wziolo na angielski .
Jeny,jak ja kocham moje durne i puste notki na FBL .. :o
MM-Moje miasto ! - Moja ciocia (warto przeczytac!) i pisze o mojej mamie Pamietac Marzena ! :* :)). artykul .
http://www.mmszczecin.pl/38315/2011/1/23/rubin-policyjny-kon-przeszedl-na-emeryture?category=news
Tam na zdj. jest moja ciocia i kon "RUBIN" z naszej stajni .! :]
"
W policji służył osiem lat. W czerwcu wyeliminowała go choroba. Koń o imieniu Rubin przeszedł na emeryturę i trafił pod Poznań. Ze łzami w oczach żegnała go st. sierż. Agnieszka Kacprzak. – Czuję się, jakbym na długie wakacje wysyłała moje dziecko – mówi.
Agnieszka Kacprzak od dzieciństwa pasjonuje się zwierzętami. Założyła sobie, że zostanie policjantką. Chce pracować tylko w policji konnej. Spełniła marzenie, rozpoczęła służbę. Już na początku jej towarzyszem został Rubin – koń, którego pokochała od pierwszej chwili. Zawiązała się prawdziwa przyjaźń, którą przerwała choroba zwierzaka.
- Rubin cierpi na chorobę układu oddechowego – opowiada policjantka. - Zdiagnozowana została w czerwcu. Objawy są podobne do przeziębienia, po czasie nikną, ale choroba wciąż w zwierzaku siedzi. Jest podobna do ludzkiej cukrzycy, nasila się przy pierwszej lepszej okazji. Gdybyśmy próbowali zbagatelizować sprawę, narazilibyśmy Rubina na potworne cierpienie. Tego bym nie zniosła. Dla nas wszystkich dobro koni jest najważniejsze. Do tego pojawiły się problemy z kopytem. To zdyskwalifikowało go z dalszej służby.
Jeszcze parę lat temu praktykowane było wysyłanie wybrakowanych koni na rzeź. Teraz, całe szczęście, zmieniła się ludzka świadomość. Pojawiła się możliwość przyjmowania zwierząt pod opiekę policjantów. St. sierż. Kacprzak nie zastanawiała się długo, poprosiła przełożonych o przekazanie konia i rozpoczęła poszukiwania dla niego nowego domu.
- Kocham go. Traktuję jak moje dziecko - mówi. - Tyle razem przeszliśmy, bez Rubina nie mogę wytrzymać nawet dnia. Dlatego tak trudno jest mi z nim się rozstać. Czuję się, jakbym wysyłała moją córkę na długie wakacje. Zasługuje na wszystko to, co najlepsze. Dlatego rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniego opiekuna. Zgłosiła się kobieta spod Poznania. Opiekuje już się jednym chorym koniem. Gwarantowała, że weźmie Rubina do siebie.
Mundurowa wsiadła w samochód, do towarzystwa zabrała przyjaciółkę Marzenę i pojechała sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak, jak przekonuje pani Małgosia. Czy warunki są idealne.
- Znalezienie domu dla Rubina graniczyło z cudem, dlatego nie dowierzałam, że się uda. Musi być odpowiednia stajnia, koń powinien odpoczywać – opowiada st. sierż. Agnieszka Kacprzak. – Bardzo miło zostałam zaskoczona, gdy dotarłam na miejsce. To dom połączony ze stajnią. Oddziela je tylko ściana. Stajnia czysta, zadbana. Nowa opiekunka jest bardzo zaangażowana. Zgodziłam się na oddanie mojego Rubina.
Zgodziła się mimo wielu przygód, które razem przeżyli. Wspomina dwie wzruszające. Jedna z nich przytrafiła się podczas interwencji. Patrolowała jeden ze szczecińskich lasów. W miejscu, gdzie nie można było wjeżdżać, zobaczyła zaparkowany samochód. Podjęła interwencję. W aucie siedziała rodzina ze starszą kobietą.
- Podeszli do mnie i przeprosili, że złamali prawo – wspomina. – Przyznali, że wzięli na przepustkę ze szpitala chorą, umierającą na raka babcię. Jej marzeniem była taka wycieczka. Widziałam, że kobieta żywiołowo zareagowała na widok konia. Podjechałam do niej, wyciągnęłam z kieszeni cukierki. Zawsze noszę je przy sobie, bo Rubin uwielbia takie smakołyki.
Poprosiłam, by położyli babci na nogach. Zrobili to, Rub wsadził łeb przez szybę do auta i zaczął je zjadać. Starsza pani strasznie się wzruszyła, zaczęła go głaskać. Była przeszczęśliwa, bo jak powiedziała, nie spodziewała się, że przed śmiercią będzie miała jeszcze okazję pogłaskać to zwierzę. Nie wytrzymałam i również się rozpłakałam. Oczywiście mandatu nie wystawiliśmy.
O tym, jak ogromną sympatię budzi policja konna świadczy jeszcze jedna historia opowiedziana przez panią Agnieszkę. Tym razem z Cmentarza Centralnego i nie z udziałem Rubina.
- Z tłumu wybiegła kobieta, która chciała pogłaskać zwierzaka. Oczywiście zgodziłam się – wspomina. – Nagle zaczęła potwornie płakać, tulić się do zadu konia. Opowiedziała, że gdy była małą dziewczynką bił ją ojciec. Ona siadała wtedy na konia i uciekała do lasu. Stałyśmy przy niej tyle, ile chciała. Obiecałam, że następnego dnia przywiozę w to samo miejsce podkowę. Niestety nie przyszła. Podkowa wciąż na nią czeka.
Policjantka z Rubinem robiła furorę nie tylko w Szczecinie. Na międzynarodowych zawodach zdobyli puchar za styl i grację. Patrolowali też pas nadmorski, brali udział w defiladach.
- Teraz muszę z nim się pożegnać – mówi ze łzami w oczach. – Służę w policji 12 lat, ale nie spodziewałam się, że tak pokocham tego zwierzaka. Mam już nowego, ale nie jest i nigdy nie będzie tyle dla mnie znaczył co Rub. Śmialiśmy się, że musiał być w poprzednim życiu architektem. Zawsze chętnie robił przemeblowania w boksie. Gdy podchodziłam do niego - tulił się do mnie, pysk pchał w kieszenie, szukał jedzenia. Wiedział, że zawsze przynoszę mu jakieś słodkości, czy marchewkę. To jego ukochane smakołyki. W piątek odwieziony został do Poznania. Będę za nim tęskniła, ale z pewnością bardzo często odwiedzała."
- Rubin cierpi na chorobę układu oddechowego – opowiada policjantka. - Zdiagnozowana została w czerwcu. Objawy są podobne do przeziębienia, po czasie nikną, ale choroba wciąż w zwierzaku siedzi. Jest podobna do ludzkiej cukrzycy, nasila się przy pierwszej lepszej okazji. Gdybyśmy próbowali zbagatelizować sprawę, narazilibyśmy Rubina na potworne cierpienie. Tego bym nie zniosła. Dla nas wszystkich dobro koni jest najważniejsze. Do tego pojawiły się problemy z kopytem. To zdyskwalifikowało go z dalszej służby.
Jeszcze parę lat temu praktykowane było wysyłanie wybrakowanych koni na rzeź. Teraz, całe szczęście, zmieniła się ludzka świadomość. Pojawiła się możliwość przyjmowania zwierząt pod opiekę policjantów. St. sierż. Kacprzak nie zastanawiała się długo, poprosiła przełożonych o przekazanie konia i rozpoczęła poszukiwania dla niego nowego domu.
- Kocham go. Traktuję jak moje dziecko - mówi. - Tyle razem przeszliśmy, bez Rubina nie mogę wytrzymać nawet dnia. Dlatego tak trudno jest mi z nim się rozstać. Czuję się, jakbym wysyłała moją córkę na długie wakacje. Zasługuje na wszystko to, co najlepsze. Dlatego rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniego opiekuna. Zgłosiła się kobieta spod Poznania. Opiekuje już się jednym chorym koniem. Gwarantowała, że weźmie Rubina do siebie.
Mundurowa wsiadła w samochód, do towarzystwa zabrała przyjaciółkę Marzenę i pojechała sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak, jak przekonuje pani Małgosia. Czy warunki są idealne.
- Znalezienie domu dla Rubina graniczyło z cudem, dlatego nie dowierzałam, że się uda. Musi być odpowiednia stajnia, koń powinien odpoczywać – opowiada st. sierż. Agnieszka Kacprzak. – Bardzo miło zostałam zaskoczona, gdy dotarłam na miejsce. To dom połączony ze stajnią. Oddziela je tylko ściana. Stajnia czysta, zadbana. Nowa opiekunka jest bardzo zaangażowana. Zgodziłam się na oddanie mojego Rubina.
Zgodziła się mimo wielu przygód, które razem przeżyli. Wspomina dwie wzruszające. Jedna z nich przytrafiła się podczas interwencji. Patrolowała jeden ze szczecińskich lasów. W miejscu, gdzie nie można było wjeżdżać, zobaczyła zaparkowany samochód. Podjęła interwencję. W aucie siedziała rodzina ze starszą kobietą.
- Podeszli do mnie i przeprosili, że złamali prawo – wspomina. – Przyznali, że wzięli na przepustkę ze szpitala chorą, umierającą na raka babcię. Jej marzeniem była taka wycieczka. Widziałam, że kobieta żywiołowo zareagowała na widok konia. Podjechałam do niej, wyciągnęłam z kieszeni cukierki. Zawsze noszę je przy sobie, bo Rubin uwielbia takie smakołyki.
Poprosiłam, by położyli babci na nogach. Zrobili to, Rub wsadził łeb przez szybę do auta i zaczął je zjadać. Starsza pani strasznie się wzruszyła, zaczęła go głaskać. Była przeszczęśliwa, bo jak powiedziała, nie spodziewała się, że przed śmiercią będzie miała jeszcze okazję pogłaskać to zwierzę. Nie wytrzymałam i również się rozpłakałam. Oczywiście mandatu nie wystawiliśmy.
O tym, jak ogromną sympatię budzi policja konna świadczy jeszcze jedna historia opowiedziana przez panią Agnieszkę. Tym razem z Cmentarza Centralnego i nie z udziałem Rubina.
- Z tłumu wybiegła kobieta, która chciała pogłaskać zwierzaka. Oczywiście zgodziłam się – wspomina. – Nagle zaczęła potwornie płakać, tulić się do zadu konia. Opowiedziała, że gdy była małą dziewczynką bił ją ojciec. Ona siadała wtedy na konia i uciekała do lasu. Stałyśmy przy niej tyle, ile chciała. Obiecałam, że następnego dnia przywiozę w to samo miejsce podkowę. Niestety nie przyszła. Podkowa wciąż na nią czeka.
Policjantka z Rubinem robiła furorę nie tylko w Szczecinie. Na międzynarodowych zawodach zdobyli puchar za styl i grację. Patrolowali też pas nadmorski, brali udział w defiladach.
- Teraz muszę z nim się pożegnać – mówi ze łzami w oczach. – Służę w policji 12 lat, ale nie spodziewałam się, że tak pokocham tego zwierzaka. Mam już nowego, ale nie jest i nigdy nie będzie tyle dla mnie znaczył co Rub. Śmialiśmy się, że musiał być w poprzednim życiu architektem. Zawsze chętnie robił przemeblowania w boksie. Gdy podchodziłam do niego - tulił się do mnie, pysk pchał w kieszenie, szukał jedzenia. Wiedział, że zawsze przynoszę mu jakieś słodkości, czy marchewkę. To jego ukochane smakołyki. W piątek odwieziony został do Poznania. Będę za nim tęskniła, ale z pewnością bardzo często odwiedzała."
To siamka : ** Ide spac .<33 Jutro napisze . ; ****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz